Przejdź do głównej zawartości

Pafos- dzień 4-5

 Hej!

Dzięki za komentarze. Odpiszę na nie zbiorczo po powrocie do domu. Teraz czekam aż mi się telefon naładuje i wychodzę, więc piszę tak na szybko. Przedwczoraj miałam koszmarny dzień. Byłam taka wyczerpana. Trudno to nazwać typowym zmęczeniem. Nie wiem co mi było, ale nie miałam sił ani psychicznych, ani fizycznych, żeby spędzić miło dzień a już o 20:00 musiałam się położyć, miałam też nawrót lęków. Myślałam przez chwilę, że to wyczerpanie i brak kontaktu z rzreczywistością to skutek uboczny pregabaliny, ale chyba nie, bo za to wczoraj miałam świetny dzień mimo, że zaczął się kiepsko. Nie miałam siły psychicznych wstać z łóżka, ale przed 10:00 powiedziałam sobie w myślach, że jak ma być dobrze w moim życiu to też muszę postarać się włożyć w to wysiłek, więc zebrałam się i to była dobra decyzja. Poszłam poleżeć na plaży i jeszcze przed 11:00 odzyskałam siłę i chęci. Dzień spędziłam na pływaniu, na plaży, spacerując. Pod wierczór, kiedy słońce już zachodziło wróciłam do hotelu, przebrałam się i poszłam pobiegać a raczej spróbować pobiegać. Udało się zrobić znowu te 6 km a nawet przekroczyć- 6,3 km. Biegło się genialnie promenadą wieczorem. W końcu mogłam podziwiać widoki a nie tylko skupić się, żeby przetrwać bieg. Było cudownie. Pomyślałam, że mogę wszystko, przekraczać swoje bariery psychiczne, spróbować doświadczać takich chwil jak ta. Spełniłam też swoje kolejne mini marzenie tutaj i po zmroku, przed 22:00 poszłam popływać w morzu. Niezwykłe doświadczenie, bo woda była taka spokojna i akurat mam szczęście, bo jest pełnia, księżyc pięknie podświetlał wodę swoim już i tak odbitym światłem. Były tylko gwiazdy, księżyc, spokojna tafla wody i ja. Nie wiem, może księżyc żyć, żeby tylko doświadczać chwil? MUszę je sobie też sama tworzyć, jeśli chcę przetrwać. Wiem, że po powrocie do domu, do codzienności będzie to bardzo trudne, ale mam nadzieję, że te dwie chwile: lekki bieg promenadą wieczorem i to pływanie w świetle księżyca uda się zapamiętać i odtworzyć. 

Po pływaniu trochę się ogrzałam ręcznikiem, posiedziałam wpatrując się w księżyc, zaczepił mnie jakiś mężyczyzna i chwilę porozmawialiśmy, powiedział mi gdzie można zobaczyć żółwie- może się jeszcze uda. Potem poszłam na spacer, podziwiając widoki. Spacerując po promenadzie schodziłam po skałkach nad sam brzeg, potem na chwilę położyłam się i oglądałąm niebo: księżyc, gwiazdy - rzadko to widać w mieście. Miałam ochotę leżeć tak do rana. Może gdybym miała jakiś kocyk. Do hotelu wróciłam koło 2:00. W dobrym nastroju i w ogóle nie zmęczona. Najgorsze są te huśtawki, nigdy nie wiem jak będę się czuła kolejnego dnia. Czy będę miała lęki, których nie da się opanować, czy będę obsesyjnie nakręcała w głowie myśli o śmierci, czy będę miała siły, żeby wstać z łóżka, czy będę pełna energii, czy spokojna i w optymalnym nastroju.

Dzisiaj od rana jest w miarę ok, chociaż jestem trochę niespokojna i czuję lęk. Wziełam już poranną dawkę pregabaliny, może zacznie działać a jak nie to wezmę jeszcze relanium, żeby poczuć się lepiej.

Kilka zdjęć nocnych, między innymi z miejsca, w któym pływałam. Niestety, słaba jakośc i nie widać tego uroku.

Pozdrawiam!

Edit. Po powrocie, już na spokojnie, odpowiem też na zaległe komentarze, które od Was dostałam, dziewczyny. Chciałabym odpowiedzieć na nie szerszej.













Komentarze

  1. Uuuu, te widoki są cudowne! Mam nadzieję, że jesteś tam bezpieczna wieczorem.. Wiem, pewnie słyszałaś to setki razy, ale nie zostawiaj napojów na stole, nie gadaj sama z ludźmi po nocy. Zazdroszczę doświadczenia z morzem i plażą nocą.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

7. Krok w tył

 Cześć! Od czasu ostatniego posta, prawie nic nie schudłam. Czasem waga pokazywała 63,3 a zaraz na drugi dzień dokładnie 1 kg, więcej. Dzisiaj 63,6. Mimo, że starałam się jeść mało, nawet bardzo mało. Od takiego jedzenia "bardzo mało" nie schudłam niemalże nic a tylko byłam słaba. Muszę się ogarnąć, na wiosnę chciałabym już te 59 kg. A do lata 53. Ale nie wiem czemu mój organizm jest teraz taki oporny na utratę wagi. Też od roku nie brałam leku na tarczycę, dopiero od tygodnia znowu biorę. Chyba jedyną skuteczną metodą u mnie jest kontrola kalorii - odpowiednia podaż kalorii a to też oznacza, że nie można ich dostarczać zbyt mało.  Poza tym, życie mnie ciągle zaskakuje. Nie wiem, czy pamiętacie, ale zanim weszłam w obecny związek, spotykałam się z mężczyzną dużo ode mnie starszym. Wiem, że to była miłość mojego życia, ale on nie chciał się wiązać, nigdy nie powiedział, że coś do mnie czuje. Ta relacja była przez to burzliwa. Potem zerwałam kontakt, bo już nie mogłam tego wytr

Pieprzę leczenie i mężczyzna z KM

Jak w tytule. Pieprzę to całe leczenie. Minęło zaledwie kilka dni od zażywania pregabaliny a ja już czuję, a raczej wiem, że utyję na niej. Przez cały dzień mało, co robiłam siku. Pewnie już woda się gromadzi w organiźmie. Tak właśnie czytałam, że na pregabalinie jest problem z retencją wody. Zresztą po pracy weszłam na wagę i pokazała powyżej 60 kg mimo, że jadłam bardzo mało. Także już wiem, że rano będzie koło 60 kg- w najlepszym wypadku. I to pomimo biegania... biegałam dwa dni z rzędu. Było już 59 kg, a teraz znowu się zaczyna. Pieprzę to leczenie. I tak niewiele mi już czasu zostało. Mam jeszcze opakowanie xanaxu, ale naprawdę pieprzę to całe leczenie. Przerabiałam już większość dostępnych preparatów. Nie ma dla mnie leków. Chociaż muszę przyznać, że rzeczywiście, ta pregabalina, jak mówił lekarz, działa podobnie do xanaxu, jestem wyjątkowo wyciszona, nie czuję emocji. Ci wszyscy lekarze powinni sami nawpierdzielać się tych leków, przytyć 20 kg w 2 miesiące i wypowiedzieć się czy

Róża

Podałam T. adres z informacją, że jak chce to może przyjechać na herbatę. Niestety nie mógł. Piłsm brandy z colą, oglądając na tablecie mój ulubiony serial - Sześć stóp pod ziemią. Potem pomyślałam, że skoro T. znowu nie może, to spędzę miło czas z kimś innym. Odezwałam się do znajomego. Nie spodziewałam się, że zostawi wszystko i przyjedzie, tak po prostu. Ledwo się znaliśmy.  Powiedziałam żartem, że może przynieść kwiaty, kiedy zapytał z czym ma przyjść. Nie widzieliśmy się 2,5 roku. Nie wiem jak to zrobił, że o północy znalazł kwiat. Byłam mocno zaskoczona, że wystarczyło powiedzieć ot tak a ktoś coś dla mnie zrobi, bez wymówek i tłumaczeń. Że przyjedzie, kiedy tego potrzebuję. Tylko dlaczego nie jest w stanie zrobić dla mnie nic człowiek, którego kocham. Następnego dnia po 11:00 poszłam na ławeczkę na ul. Piotrkowskiej z kwiatem w ręku. Wiedział, że jestem w Łodzi. Czekałam na telefon, SMS, cokolwiek z propozycją spotkania. Dzień wcześniej odmówił, gdy zaproponowałam. I tak czekają