Hej!
Dzięki za komentarze. Odpiszę na nie zbiorczo po powrocie do domu. Teraz czekam aż mi się telefon naładuje i wychodzę, więc piszę tak na szybko. Przedwczoraj miałam koszmarny dzień. Byłam taka wyczerpana. Trudno to nazwać typowym zmęczeniem. Nie wiem co mi było, ale nie miałam sił ani psychicznych, ani fizycznych, żeby spędzić miło dzień a już o 20:00 musiałam się położyć, miałam też nawrót lęków. Myślałam przez chwilę, że to wyczerpanie i brak kontaktu z rzreczywistością to skutek uboczny pregabaliny, ale chyba nie, bo za to wczoraj miałam świetny dzień mimo, że zaczął się kiepsko. Nie miałam siły psychicznych wstać z łóżka, ale przed 10:00 powiedziałam sobie w myślach, że jak ma być dobrze w moim życiu to też muszę postarać się włożyć w to wysiłek, więc zebrałam się i to była dobra decyzja. Poszłam poleżeć na plaży i jeszcze przed 11:00 odzyskałam siłę i chęci. Dzień spędziłam na pływaniu, na plaży, spacerując. Pod wierczór, kiedy słońce już zachodziło wróciłam do hotelu, przebrałam się i poszłam pobiegać a raczej spróbować pobiegać. Udało się zrobić znowu te 6 km a nawet przekroczyć- 6,3 km. Biegło się genialnie promenadą wieczorem. W końcu mogłam podziwiać widoki a nie tylko skupić się, żeby przetrwać bieg. Było cudownie. Pomyślałam, że mogę wszystko, przekraczać swoje bariery psychiczne, spróbować doświadczać takich chwil jak ta. Spełniłam też swoje kolejne mini marzenie tutaj i po zmroku, przed 22:00 poszłam popływać w morzu. Niezwykłe doświadczenie, bo woda była taka spokojna i akurat mam szczęście, bo jest pełnia, księżyc pięknie podświetlał wodę swoim już i tak odbitym światłem. Były tylko gwiazdy, księżyc, spokojna tafla wody i ja. Nie wiem, może księżyc żyć, żeby tylko doświadczać chwil? MUszę je sobie też sama tworzyć, jeśli chcę przetrwać. Wiem, że po powrocie do domu, do codzienności będzie to bardzo trudne, ale mam nadzieję, że te dwie chwile: lekki bieg promenadą wieczorem i to pływanie w świetle księżyca uda się zapamiętać i odtworzyć.
Po pływaniu trochę się ogrzałam ręcznikiem, posiedziałam wpatrując się w księżyc, zaczepił mnie jakiś mężyczyzna i chwilę porozmawialiśmy, powiedział mi gdzie można zobaczyć żółwie- może się jeszcze uda. Potem poszłam na spacer, podziwiając widoki. Spacerując po promenadzie schodziłam po skałkach nad sam brzeg, potem na chwilę położyłam się i oglądałąm niebo: księżyc, gwiazdy - rzadko to widać w mieście. Miałam ochotę leżeć tak do rana. Może gdybym miała jakiś kocyk. Do hotelu wróciłam koło 2:00. W dobrym nastroju i w ogóle nie zmęczona. Najgorsze są te huśtawki, nigdy nie wiem jak będę się czuła kolejnego dnia. Czy będę miała lęki, których nie da się opanować, czy będę obsesyjnie nakręcała w głowie myśli o śmierci, czy będę miała siły, żeby wstać z łóżka, czy będę pełna energii, czy spokojna i w optymalnym nastroju.
Dzisiaj od rana jest w miarę ok, chociaż jestem trochę niespokojna i czuję lęk. Wziełam już poranną dawkę pregabaliny, może zacznie działać a jak nie to wezmę jeszcze relanium, żeby poczuć się lepiej.
Kilka zdjęć nocnych, między innymi z miejsca, w któym pływałam. Niestety, słaba jakośc i nie widać tego uroku.
Pozdrawiam!
Edit. Po powrocie, już na spokojnie, odpowiem też na zaległe komentarze, które od Was dostałam, dziewczyny. Chciałabym odpowiedzieć na nie szerszej.
Uuuu, te widoki są cudowne! Mam nadzieję, że jesteś tam bezpieczna wieczorem.. Wiem, pewnie słyszałaś to setki razy, ale nie zostawiaj napojów na stole, nie gadaj sama z ludźmi po nocy. Zazdroszczę doświadczenia z morzem i plażą nocą.
OdpowiedzUsuń