Przejdź do głównej zawartości

Limerencja- -obsesyjna miłość, która nie jest miłością

Wczoraj wróciłam z Cypru- przeżyłam, chociaż było kilka trudnych momentów. Lekarz mi pomógł tym "zalekowaniem". Brałam pregabalinę 3 razy dziennie tak jak zalecił lekarz a nawet więcej, gdy lęki i roztrzęsienie się nasilało. Do tego relanium od czasu do czasu. Być może lekarz uratował mi życie a przynajmniej uchronił przed podjęciem poważnej próby samobójczej. Być może pomógł mi też i ocalił komentarz aanderand, żeby na Cyprze nie zabijać siebie a zabić w sobie destrukcję. Bardzo się starałąm to zrobić i ciągle przypominałam sobie te słowa.  

Obawiałam się jak będzie z moją wagą po powrocie, ale pokazuje tyle samo, co przed wylotem, czyli po tej nagłej zwyżce przed wyjazdem 61,4 kg. Jestem też przed miesiączką to może woda się zebrała, poza tym na tydzień przed wyjazdem wzięłam tabletkę "dzień po". Akurat zbiegło się to z przyjmowaniem pregabaliny i tak naprawdę nie wiem która z tych rzeczy spowodowała ten 2 kg wzrost z dnia na dzień. Ale do sedna: przeżyłam, więc tak jak sobie obiecałam - spróbuję żyć, zamiast wegetować. Już wiem, że nie będzie łatwo, po powroice lęki i roztrzęsienie, obsesyjne, nakręcające się myśli nasiliły się- pewnie tak jak lekarz mówił, będę musiała dojść do dwukrotności obecnej dawki. 

Opiszę jeszcze swoje ostatnie dni na Pafos, ale to innym razem.

Teraz chciałam napisać o tym na co natrafiłam przypadkiem w internecie. Na psychologicznym zjawisku, które ma swoją nazwę - limerencja. Czyli obsesyjna miłość- nie miłość.

Czym jest limerencja? Najważniejszy wyciąg opisujący zjawisko- irracjonalny, intensywny pociąg romantyczny do obiektu; fiksacja na punkcie drugiej osoby; specyficzny stan, który można pomylić z zakochaniem; stan obsesji na punkcie drugiej osoby, którego sednem jest bardzo silne pragnienie wzajemności uczucia; odczuwa się silny przymus wykonywania różnych czynności, w tym przypadku będzie to chęć spędzania czasu z drugą osobą oraz czynienie zabiegów, które upewnią, że odwzajemnia ona uczucia; stan limerenecji odróżnia się od zakochania występującą w niej patologią; limerencja w odróżnieniu od miłości nie traci na intensywności a wręcz nasila się; następuje nieprzerwana idealizacja partnera, który staje się najważniejszą osobą w jej życiu i niesamowicie mocno chce, by podzielała obsesyjne uczucia; nie sposób pozbyć się myśli o partnerze a myśli stają się natrętne i powracające; nieprzerwana analiza gestów, zachowań, słów partnera w celu upewnienia się, że czuje on to samo; koncentracja na partnerze powoduje zaniedbywanie innych stref życia; ciągła obawa przed opuszczeniem i odrzuceniem, co przekłada się na fizjologiczne aspekty organizmu; odczuwanie lęku i zazdrości, które mogą prowadzić do depresji; niemożność odkochania się.

Kiedyś, jeszcze na trochę przed wyjazdem z Łodzi, na jednej z sesji, moja terapeutka zapytała czy moja miłośc do T. jest miłością czy obsesją. Być może już wtedy wiedziała, że to obsesja? Muszę o to zapytać - planuję się z nią spotkać na 2-godzinnej sesji w gabinecie.

Wszystkie powyżej aspekty tego stanu niestety bardzo mnie opisują. 

Znalazłam też taki oto test na obsesyjną miłość, spróbujmy w kontekście mojego uczucia do T.:

Test miłości obsesyjnej
(test opracowany na podstawie książki Susan Forward i Craiga Buicka „Toksyczne namiętności”, wyd. Czarna Owca, 2006)

U wielu kobiet miłość do mężczyzny przeradza się w obsesję. Są przerażone swoim zachowaniem, widzą, że jest ono dla nich destrukcyjne, ale nie potrafią przestać. 

1. Czy ciągle wzdychasz do kogoś, kto fizycznie lub emocjonalnie jest dla Ciebie niedostępny?

- Tak. T. jest zdecydowanie emocjonalnie niedostępny. W jakiś sposób niedostępny też z powodu bardzo dużej różnicy wieku.

2. Czy żyjesz dniem, kiedy wreszcie będziecie razem?

- Pochłania to moje myśli przez całe dnie. Każdy dzień próbuję tylko "przetrwać" do dnia, kiedy się z Nim zobaczę, nie mogąc skupić uwagi na czymkolwiek innym - było tak w okresie łódzkiej znajomości i obecnie. Każdy dzień bez Niego uważam za stracony, nie warty przeżycia.

3. Czy wierzysz w to, że jeśli będziesz wystarczająco mocno pragnęła tej osoby, to ona w końcu będzie musiała Cię pokochać?

- Tak. Głęboko wierzę, że moja miłość wystarczy za dwie osoby, że T. w końcu głęboko mnie pokocha.

4. Czy wierzysz, że jeśli wykażesz się wytrwałością w  zdobywaniu tej osoby, to osiągniesz swój cel?

- Miewam ostatnio spore wątpliwości, ale podejmowałam i wciąż podejmuję próby ratowania tej relacji.

5. Czy odrzucenie Cię przez tę osobę sprawia, że jeszcze bardziej jej pragniesz?

- Tak. Nie mogę pogodzić się z odrzuceniem, wciąż staram się naprawiać relację za wszelką cenę, będąc gotowa poświęcić absolutnie wszystko.

6. Czy ponawiane próby odrzucenia sprawiają, że Twoja namiętność wobec tej osoby zamienia się w rozpacz lub wściekłość?

- Zdecydowanie tak: towarzyszy mi głęboka rozpacz i niekontrolowana złość.

7. Czy czujesz się ofiarą dlatego, że ta osoba nie chce Ci dać tego, czego pragniesz?

- Tak, ciągle stawiam się w roli ofiary, czuję się zraniona, skrzywdzona. 

8. Czy jesteś tak intensywnie pochłonięta tą osobą, że wpływa to na Twoje odżywianie się, sen, lub efektywność w pracy?

- Tak. Nie mogę skupić się na niczym, w tym na pracy, którą zaniedbuję - potrafię nie zrobić kompletnie nic w pracy. Potarfiłam i potrafię nie jeść niemalże nic - odmawianie sobie jedzenia powiązane jest też z doświadczeniami z dzieciństwa.

9. Czy uważasz, że ta osoba jest jedyną, która sprawia, że Twoje życie ma sens?

- O, tak. T. jest dla mnie jak siła życiowa, tylko przy nim odczuwam prawdziwe szczęście a bez niego moje życie wewnętrzne jest jałowe, puste, pozbawione sensu. Totalna wegetacja.

10. Czy wydzwaniasz do tej osoby bezustannie, często o najdziwniejszych porach, lub zasypujesz ją SMSami i godzinami wyczekujesz, że ona się do Ciebie odezwie?

- Chciałabym zostawić to bez komentarza, ale niestety to prawda: wysyłanie kilkunastu wiadomości naraz o sprzecznym zabarwieniu uczuciowym, serie wydzwaniania - najgorzej było w okresie łódzkiej znajomości. Do tego stopnia, że mnie blokował.

 11. Czy niezapowiedziana pojawiasz się w domu lub w miejscu pracy tej osoby?

- To nie. Nigdy nie zjawiałam się bez wcześniejszego umówienia.

12. Czy sprawdzasz w miejscach, w których ta osoba powinna przebywać, czy tam jest i z kim? Czy kiedykolwiek potajemnie śledziłaś tę osobę?

- Nie. Żadne z powyższych.

13. Czy bez przerwy potajemnie sprawdzasz komórkę, pocztę elektroniczną, kieszenie tej osoby?

- Bez przerwy nie, ale też nie było takiej sposobności, bo nie mieszkaliśmy nigdy razem, aczkolwiek jak kiedyś opiekowałam się jego kotami na czas jego wyjazdu to przejrzałam jego stary telefon - wstyd mi, ale tak było, sama prawda, żałuję. Spowodowało to ogromny, znaczący kryzys między nami.

14. Czy kiedykolwiek zachowałaś się agresywnie lub nawet użyłaś przemocy wobec tej osoby lub wobec siebie?

- Tylko wobec siebie.

Jeśli odpowiedziałaś TAK na choć jedno z podanych wyżej zdań, bardzo prawdopodobne, że Twoja miłość przerodziła się w obsesję. Jeśli odpowiedzi TAK jest powyżej trzech, to masz pewność, że jesteś uzależniona od miłości z wzorcem miłości obsesyjnej. 


Jak widać, na prawie wszystkie pytania odpowiedziałam twierdząco. Może to nie jest prawdziwy test diagnostyczny, ale daje mi do myślenia. Faktycznie jest tak, że czuję się subiektywnie uzależniona od T. Analizuję każde słowo, każdą wysłaną wiadomość, każdy gest, zachowanie. Zaniedbuję inne strefy życia ogarnięta szargającymi, gwałtownymi emocjami, nie kontroluję swoich emocji, myśli, słów. Popadam w rozpacz, wściekłość, żyję tylko dniem spotkania się z nim. Czuję, że tylko T. nadaje sens mojemu życiu. Znajomość z T. wpłynęła na moje relacje z innymi mężczyznami. Z nikim nie jest mi dobrze ani pod kątem spędzania czasu, ani odczuwania przyjemności z seksu. Nikt nie wydaje mi się atrakcyjny, do nikogo nie czuję pociągu fizycznego. Próbowałam się odkochać, ale nie wyszło. Moje uczucia nie słabną, są na stałym intensywnym poziomie, chociaż przez pewien czas maskowane. Byłabym w stanie zrobić i poświęcić absolutnie wszystko, żeby z Nim być. Idealizuję Go w swojej głowie, jego i każdą spędzoną z nim chwilę. One są dla mnie magiczne, niepowtarzalne, nie do odtworzenia z nikim innym. Powiedzcie, czy to wszystko jest normalne? Jeśli to nie miłość tylko obsesja, to może da się to wyleczyć, przepracować? Może powinnam wrócić na terapię i faktycznie przepracować pożądnie moją relację z T., którą nawet terapeutka zasugerowała, że to obsesja. Mój ojciec był niedostępny emocjonalnie, więc na obiekt uczuć podświadomie wybrałam sobie osobę równie niedostępną, o wiele, wiele starszą.

O mojej relacji z T. planuję jeszcze opowiedzieć w jakimś poście.

Pierwotnie ten blog był i miał być o odchudzaniu, ale dostaję tutaj dużo wsparcia od Was, dziewczyny, i mnóstwo wartościowych komentarzy- tak jak wspominałam, do kilku z nich zamierzam odnieść się szerzej. I oczywiście, możecie pytać o absolutnie wszystko, najwyżej na coś nie odpowiem, ale na pewno za żadne pytanie nie będę czuła urazy.

Może to pisanie w tym miejscu pozwoli mi jakoś wyrzucić z siebie część myśli i poradzić sobie z emocjami. 


Komentarze

  1. Heh, jakbym czytała o sobie z dawnych lat.. był ktoś taki, mógł po mnie przejść w butach, ba w glanach! a i tak byłam gotowa w 5 sekund na spotkanie, kiedy stwierdził, że ma czas... Nie wiem, co mnie uratowało, no nie do końca, bo parę strasznych rzeczy sobie zrobiłam przez tą obsesję. Chyba mój mąż, to, że nauczył mnie kochać siebie trochę bardziej, a jednocześnie przebijał tamtego charyzmą razy 100. Ale do meritum... tamten gość dzielił cechy z twoim T. pojawiał się i znikał jak mu wygodnie, nie chciał się angażować, nie patrzył czy cierpię tylko czerpał korzyści z tego, że mam doła, bo jeszcze bardziej wtedy łechtałam jego ego. No i potrafił wracać co kilka lat jak kosmiczny bumerang psując mi życie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie to jest najgorsze. Jak już mi się wydawało, że z nim skończyłam i zaczęłam budować normalne życie to wystarczyło, że się zjawił, żeby to wszystko rozwalić - koniec końców za swoje decyzje oczywiście odpowiadam sama, ale sam fakt, że przez niego jestem zdolna do wszystkiego jest lekko przerażający. Opowiem szerzej co On mi zrobił od stycznia, kiedy się spotkaliśmy pierwszy raz po przerwie.

      Usuń
    2. Poza tym, tak Go w głowie wyidealizowałam, że mi się absolutnie żaden mężczyzna nie wydaje atrakcyjny, więc nawet nie mam jak przekierować uwagi:(

      Usuń
    3. Chętnie się dowiem, napisz o tym. A na to zauroczenie są dwa lekarstwa, które trzeba przyjąć razem: jedno to uświadomienie sobie że stać cię na więcej, drugie: zrozumienie, że tacy jak on nigdy nie znajdą tej jednej jedynej - każda kolejna będzie tylko uzupełnieniem ich ego i chwilowego widzimisię, bo to z nimi jest coś nie halo, oni swoje kompleksy leczą np. wracając po dwóch trzech latach i sprawdzając, czy nadal dla niego wszystko rzucisz, to ich podnieca... Ten mój pisał do mnie po 6 latach milczenia, dopiero kiedy nie odezwałam się ani słowem odpuścił, choć na bank wytłumaczył sobie to tak, że zmieniłam adres email lub coś, na pewno do jego narcystycznego łba nie przyszło, że to JA JEGO olałam.

      Usuń
  2. Cieszę się, że chociaż krople mogłam w tobie zakrzepić. Warto próbować się podnosić, nawet z dna drugiego dna, choćbyś na kolanach miała człapać przed siebie warto zawsze probować.
    Poruszyłaś bardzo ciekawy temat, dobrze jakbyś go tutaj rozwijała, nie bała się. Często jest tak, gdy rozkładamy pewne sprawy czy relacje na czynniki pierwsze, następnie ponownie, i jeszcze raz to dopiero zdajemy sobie sprawę jak sytuavja wygląda na prawdę. Jesteś pomimo wszystko świadoma tego i siebie, jednak w momencie pojawienia się T. nagle znika cały świat. Poniekąd zgadzam się z Arielą, że to chełpanie ego. Czy jeśli np my w komentarzach napisalibyśmy krytyczne słowa w stronę T. zrazilo by cię to? Czulabyś, ze musisz stanąć w jego obronie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Wasze słowa krytyki zraziłyby mnie do Was? Myślę, że nie. Miałabym punkt odniesienia i inne spojrzenie niż moje, osoby, która jest uwikłana w to wszystko i ma ograniczone, obiektywne spojrzenie. Nie wiem czy bym stanęła w Jego obronie teraz. Mam ambiealentny do Niego stosunek, to jak miłość i nienawiść w jednym.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

7. Krok w tył

 Cześć! Od czasu ostatniego posta, prawie nic nie schudłam. Czasem waga pokazywała 63,3 a zaraz na drugi dzień dokładnie 1 kg, więcej. Dzisiaj 63,6. Mimo, że starałam się jeść mało, nawet bardzo mało. Od takiego jedzenia "bardzo mało" nie schudłam niemalże nic a tylko byłam słaba. Muszę się ogarnąć, na wiosnę chciałabym już te 59 kg. A do lata 53. Ale nie wiem czemu mój organizm jest teraz taki oporny na utratę wagi. Też od roku nie brałam leku na tarczycę, dopiero od tygodnia znowu biorę. Chyba jedyną skuteczną metodą u mnie jest kontrola kalorii - odpowiednia podaż kalorii a to też oznacza, że nie można ich dostarczać zbyt mało.  Poza tym, życie mnie ciągle zaskakuje. Nie wiem, czy pamiętacie, ale zanim weszłam w obecny związek, spotykałam się z mężczyzną dużo ode mnie starszym. Wiem, że to była miłość mojego życia, ale on nie chciał się wiązać, nigdy nie powiedział, że coś do mnie czuje. Ta relacja była przez to burzliwa. Potem zerwałam kontakt, bo już nie mogłam tego wytr

Pieprzę leczenie i mężczyzna z KM

Jak w tytule. Pieprzę to całe leczenie. Minęło zaledwie kilka dni od zażywania pregabaliny a ja już czuję, a raczej wiem, że utyję na niej. Przez cały dzień mało, co robiłam siku. Pewnie już woda się gromadzi w organiźmie. Tak właśnie czytałam, że na pregabalinie jest problem z retencją wody. Zresztą po pracy weszłam na wagę i pokazała powyżej 60 kg mimo, że jadłam bardzo mało. Także już wiem, że rano będzie koło 60 kg- w najlepszym wypadku. I to pomimo biegania... biegałam dwa dni z rzędu. Było już 59 kg, a teraz znowu się zaczyna. Pieprzę to leczenie. I tak niewiele mi już czasu zostało. Mam jeszcze opakowanie xanaxu, ale naprawdę pieprzę to całe leczenie. Przerabiałam już większość dostępnych preparatów. Nie ma dla mnie leków. Chociaż muszę przyznać, że rzeczywiście, ta pregabalina, jak mówił lekarz, działa podobnie do xanaxu, jestem wyjątkowo wyciszona, nie czuję emocji. Ci wszyscy lekarze powinni sami nawpierdzielać się tych leków, przytyć 20 kg w 2 miesiące i wypowiedzieć się czy

Róża

Podałam T. adres z informacją, że jak chce to może przyjechać na herbatę. Niestety nie mógł. Piłsm brandy z colą, oglądając na tablecie mój ulubiony serial - Sześć stóp pod ziemią. Potem pomyślałam, że skoro T. znowu nie może, to spędzę miło czas z kimś innym. Odezwałam się do znajomego. Nie spodziewałam się, że zostawi wszystko i przyjedzie, tak po prostu. Ledwo się znaliśmy.  Powiedziałam żartem, że może przynieść kwiaty, kiedy zapytał z czym ma przyjść. Nie widzieliśmy się 2,5 roku. Nie wiem jak to zrobił, że o północy znalazł kwiat. Byłam mocno zaskoczona, że wystarczyło powiedzieć ot tak a ktoś coś dla mnie zrobi, bez wymówek i tłumaczeń. Że przyjedzie, kiedy tego potrzebuję. Tylko dlaczego nie jest w stanie zrobić dla mnie nic człowiek, którego kocham. Następnego dnia po 11:00 poszłam na ławeczkę na ul. Piotrkowskiej z kwiatem w ręku. Wiedział, że jestem w Łodzi. Czekałam na telefon, SMS, cokolwiek z propozycją spotkania. Dzień wcześniej odmówił, gdy zaproponowałam. I tak czekają