Bardzo rozlazły miałam dzisiaj dzień. Zjazd totalny i nic mnie nie cieszyło. I wkurza mnie, że nie mam wagi i nie mogę kontrolować, co się dzieje z moim organizmem. Nie lubię jedzenia "na oko" i w ogóle poczucia braku kontroli. Fatalny dzień i mam poczucie, że nie znajdę tu tego, co szukałam: ani końca, ani ukojenia. Mam poczucie, że to nie jest prawdziwe życie. Że wrócę do domu, do samej siebie. Jaskąś ulgę i uczucie spokoju daje ta pregabalina, może powinnam, tak jak mówił lekarz, dojść do wyższych dawek. Jakby nie było nie mogę znieść myśli o kolejnych kryzysach, o tej wewnętrznej pustce wewnątrz mnie, która nie przemija gdziekolwiek bym była i cokolwiek bym nie robiła. Robiąc coś przyjemnego, na chwilę potrafię poczuć się lepiej, ale wraz wraca to samo, zjazd, przygnębienie, pustka wewnętrzna.
Z pewnością ten wyjazd niczego nie zmieni. Jedynym plusem tego wyjazdu jest fakt, że tutejsze kotki, będą podkarmione, chociaż troszkę.
Wiecie, że nauczyłam się pływać baaaardzo późno? Dopiero w dorosłym życiu, jakoś na studiach, albo zaraz po.... Nauka sporo mi zajęła, bo bałam się wody, ale jednocześnie zazdrościłam ludziom, którzy pływają i to było motywujące. Było warto przełamać strach. Pływanie, podobnie jak jazda na rowerze, daje uczucie wolności a pływanie w morzu, kiedy nie widać dna, unoszenie się na falach, ta synchronizacja z falami jakoś tak scala ze światem, można się poczuć jednością z naturą. Kiedyś znajomy, który topił się, powiedział mi, że pod koniec to jest nawet przyjemne, to znaczy, doświadcza się uczucia błogości wręcz. Przyjemna śmierć. Niestety, chyba nie będę miała odwagi tego zrobić. Chociaż zamierzam któregoś wieczoru, kiedy będzie już całkiem ciemno, wejść do wody, spróbować popłynąć dalej od brzegu.
Dzisiaj jedzeniowo póki co nieźle. Na śniadanie omlet z surowymi warzywami, na obiad musaka- niestety ciężko się ją jadło, bo podali w naczynku żaroodpornym i całość pozostawała ciągle gorąca. Porcja była duża, zostawiłam tak 1/3. Kawę piłam tylko bez mleka i bez cukru. Póki co czuję się syta, rano 6 km biegu, w dzień trochę pływania. W pokoju mam tylko 3 plastry papai. Nie trzymam już nic słodkiego i w ogóle żadnego innego żarcia, bo znam siebie i wiem, że jak będzie to zjem a jak nie ma to nie zjem.
Chyba wezmę tę wieczorną dawkę pregabaliny i xanax dodatkowo, może zrobi mi się lepiej i jeszcze pójdę zażyć nieco wieczorno-nocnego życia- oby bez żarcia.
Daj znać jak sie czujesz po większej dawce. Samotne wakacje są fajne, bo ma sie spokój, ale na dłuższą metę nudne niestety, doświadczyłam tego będąc właśnie w Portugalii. Wiesz, to uczucie wolności, opalanie toples, myśli o zmianie swojego życia. myślałam, że odetchnę wtedy, bo byłam po dość toksycznym związku, pełna sama tej toksycznosci, zmarła mi wtedy babcia też i pierwszej nocy miałam wspanialy sen o niej. Jednak po 10 dniach jedyne co mi zostało to obżeranie. się czipsami i spalone cycki :p jak pojechałas na tydzień to jeszcze ujdzie, ale 10 dni to byś umarła z nudów. Najlepiej zapisać sie na jakies wycieczki do zwiedzania, wtedy fajnie ci minie czas.
OdpowiedzUsuńJa ten stan nazywam ześlizgiem... wokół piękno natury, szczęśliwi ludzie a w duszy masz mrok, przez który żadne światło nie przejdzie. Biegaj, pływaj, ruch to endorfiny! I odzywaj się, pamiętaj, se nie jesteś całkiem sama, masz nas
OdpowiedzUsuń