Przejdź do głównej zawartości

7. Krok w tył

 Cześć!

Od czasu ostatniego posta, prawie nic nie schudłam. Czasem waga pokazywała 63,3 a zaraz na drugi dzień dokładnie 1 kg, więcej. Dzisiaj 63,6. Mimo, że starałam się jeść mało, nawet bardzo mało. Od takiego jedzenia "bardzo mało" nie schudłam niemalże nic a tylko byłam słaba. Muszę się ogarnąć, na wiosnę chciałabym już te 59 kg. A do lata 53. Ale nie wiem czemu mój organizm jest teraz taki oporny na utratę wagi. Też od roku nie brałam leku na tarczycę, dopiero od tygodnia znowu biorę. Chyba jedyną skuteczną metodą u mnie jest kontrola kalorii - odpowiednia podaż kalorii a to też oznacza, że nie można ich dostarczać zbyt mało. 

Poza tym, życie mnie ciągle zaskakuje. Nie wiem, czy pamiętacie, ale zanim weszłam w obecny związek, spotykałam się z mężczyzną dużo ode mnie starszym. Wiem, że to była miłość mojego życia, ale on nie chciał się wiązać, nigdy nie powiedział, że coś do mnie czuje. Ta relacja była przez to burzliwa. Potem zerwałam kontakt, bo już nie mogłam tego wytrzymać - spotykanie się na sex to inne rozgrywki to umówmy się, nie jest tym, czego się oczekuje. Wyprowadziłam się do innego miasta. Przez ostatnie 1,5 roku wypisywał do mnie na wszystkich możliwych kanałach. Zazwyczaj nie odpisywałam - niemal totalny ghosting. Ale po tych 1,5 roku zgodziłam się w końcu spotkać na kawę - nie byłam w stanie zignorować wiadomości, którą mi przesłał o samobójczej śmierci jego brata, którego znałam, pobieżnie, ale jednak. Powiedział, że mnie kocha i zawsze kochał, ale bał się powiedzieć. Wystawał pod moją starą pracą, pod moim dawnym miejscem zamieszkania - nie wiedział, że się wyprowadziłam, chodził do miejsc, w których bywałam - salon fryzjerski, market, w którym najczęściej robiłam zakupy. Podobno na ulicy wypatrywał rudych kobiet - mam ten kolor włosów. W moje urodziny, mimo, że się nie odzywałam, kupił dla mnie prezent. Chce mnie zabrać z Warszawy i chce, żebym została jego żoną. Chciał chociażby udostępnić mi jedno ze swoich mieszkań, żebym tylko wróciła do starego miasta.

Bardzo to wszystko zburzyło mój świat. Chyba też z tego powodu, między innymi porzuciłam terapię, moja terapeutka powiedziała kiedyś, że terapia jest dla życia a ja chyba dążę ku upadkowi, nie chcę, żeby to oglądała. Ale, czy kiedykolwiek byłam bardziej szczęśliwa, niż wówczas?

Z wczoraj:



Komentarze

  1. Bardzo poruszyło mnie to co napisałaś o swoim byłym. To bardzo potrafi wywalić życie do góry nogami, tylko ty ułożyłaś sobie życie, w końcu dochodzisz do wewnętrznego spokoju i gdy były partner zdał sobie sprawę kogo stracił obudził się. Dla mnie osobiście byłoby to za późno, ale nie wyobrażam sobie co musisz teraz czuć, to musi być totalny rollercoaster. Najważniejsze, abyś ty wiedziała czego pragniesz i co czujesz. Nie chcę Ci zadawać zbyt osobistych pytań , bo też nie wypada ale wewnętrznie żyję z Tobą tą sytuacją. Trzymaj się ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tego co pamiętam, popraw mnie jak coś, bo przez jakiś czas wypadłam z blogowego rytmu, to jesteś w nowym związku, więc to zawirowanie jest baaaardzo poważne. Sądzę, że warto pomyśleć o dwóch rzeczach. Po pierwsze, co Ty naprawdę do kogo czujesz, bo najlepiej kierować się sercem i jego szczerymi odruchami, tylko trzeba wiedzieć, czy to, co czujemy same jest prawdziwe. Niestety u kobiet z ED bywa to zaburzone, czytaj: same nie wiemy, jak to z nami naprawdę jest. Warto też zwrócić uwagę na te jego obietnice, czemu akurat wtedy, kiedy jest po traumie osobistej (ucieczka na spokojne wody do kochającej kobiety, bo potrzebuje pocieszenia czy faktycznie zrozumiał, co jest ważne), czemu chce Cię za wszelką cenę nawet próbuje Cię podkupić mieszkaniem (czy to jest na stałe, czy ma jakieś ciemne intencje). Ty sama najlepiej wiesz, kim on jest, jaki jest, nie tylko dla Ciebie ale i dla innych ludzi. Co do własnych uczuć, jeśli jesteś w związku, a jego jedno słowo potrafi to zburzyć, to chyba nie jesteś w tym nowym związku na tyle szczęśliwa by w nim zostać. A jeśli to tylko chwilowa satysfakcja, że on się złamał, ale mimo wszystko jesteś szczęśliwa z nowym partnerem? Musisz to sobie dobrze przetrawić i w miarę szybko, żeby nikogo nadmiernie nie zranić (i tak ktoś ucierpi, pytanie czy 1, 2 czy 3 osoby). Życzę Ci dużo mądrości i spokoju po dokonaniu decyzji, daj znać koniecznie co u Ciebie lub napisz jeśli Ci będzie ciężko.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Róża

Podałam T. adres z informacją, że jak chce to może przyjechać na herbatę. Niestety nie mógł. Piłsm brandy z colą, oglądając na tablecie mój ulubiony serial - Sześć stóp pod ziemią. Potem pomyślałam, że skoro T. znowu nie może, to spędzę miło czas z kimś innym. Odezwałam się do znajomego. Nie spodziewałam się, że zostawi wszystko i przyjedzie, tak po prostu. Ledwo się znaliśmy.  Powiedziałam żartem, że może przynieść kwiaty, kiedy zapytał z czym ma przyjść. Nie widzieliśmy się 2,5 roku. Nie wiem jak to zrobił, że o północy znalazł kwiat. Byłam mocno zaskoczona, że wystarczyło powiedzieć ot tak a ktoś coś dla mnie zrobi, bez wymówek i tłumaczeń. Że przyjedzie, kiedy tego potrzebuję. Tylko dlaczego nie jest w stanie zrobić dla mnie nic człowiek, którego kocham. Następnego dnia po 11:00 poszłam na ławeczkę na ul. Piotrkowskiej z kwiatem w ręku. Wiedział, że jestem w Łodzi. Czekałam na telefon, SMS, cokolwiek z propozycją spotkania. Dzień wcześniej odmówił, gdy zaproponowałam. I tak czekają

Butelka wody

Hej, dziewczyny. Zamilkłam na trochę, bo nie wiedziałam, co odpowiedzieć na komentarze odnośnie ostatnich dwóch postów, a zwłaszcza ostatniego. Ale spróbuję.  Co do terapii: Na terapię nie chodzę od połowy stycznia jakoś. Pojechałam w styczniu do Łodzi, żeby pożegnać się z terapeutką i to zakończyć- nawet nie mogłam spojrzeć jej w twarz- powiedziałam jej wtedy, że nie mogę już chodzić na terapię, bo terapia jest dla życia a ja już nie chcę i nie dam rady obiecywać, że będę żyć. Wszystko, co już mogłam dla siebie zrobić to już zrobiłam.  To ostatnie zdanie: to wszystko, co mogłam dla Nas zrobić to zrobiłam, ale więcej sama nie zrobię, napisałam wczoraj T. On stwierdził, że też nie zrobi tego o czym mówił, bo sam ze sobą ma jakiś problem. Także, przyjechał, zburzył mój względny spokój, który budowałam przez ostatni rok, upewnił się, że nadal Go kocham i to mu najwyraźniej wystarczyło. Teraz znowu wróci do swojego życia. Jak się czuję, to chyba nie trzeba nic więcej dodawać.  Proszę, nie