Zrobię takie dwa wpisy w jednym. Przydałby mi się jednak laptop, pisanie na telefonie jest takie sobie.
1. "Nic się nie dzieje"
Jak wspominałam- miałam konsultację z moim łódzkim lekarzem. Wróciłam do leków,o tym jeszcze będzie, ale w drugiej części posta, a teraz coś innego. Przy okazji odwiedziłam T. Trochę rozmawialiśmy o Nas, trochę się wkurzyłam. Założyłam buty i kurtkę i powiedziałam, że ma rację i że żałuję, że przyjechałam, i że faktycznie nie ma sensu i że idę na spacer. Po powrocie miałam zebrać plecak i wrócić do siebie. Poszłam po małą kawę do Żabki. Osiedle piękne, bardzo dużo roślin: całe aleje forsycji, magnolii, kolorowych drzewek ozdobnych. Wszystko teraz tak pięknie kwitnie. Wzięłam tę kawę z Żaby i wróciłam na skraju parku, na ławeczkę. Obserwowałam spacerujących ludzi i tych jadących na rowerze. Czasem ktoś spojrzał na mnie, ja na nich. Było słonecznie i nieco wietrznie, a ja ubrana wiosennie w jasne spodnie i różową kurteczkę. I tak mi było błogo i spokojnie, że pomyślałam - na c się nie dzieje, to nie koniec świata. Trzeba się tylko pozbierać i na nowo zorganizować jakiś kawałek świata. Czułam się pogodzona z rzeczywistością. Wpadłam na pomysł, że przespaceruję się na ulicę X. - tam gdzie dawniej mieszkał T. - sprzedał to mieszkanie jak już się nie spotykaliśmy i kupił niedaleko nowe. Chciałam zobaczyć i pożegnać się z miejscem miłych wspomnień. Wracając, napisał czy pójdziemy do kawiarni. Podjechał po mnie, był miły, pytał gdzie spacerowałam i czy zmarzłam - złapał mnie za rękę, ale nie odwzajemniam tego uścisku- już się pogodziłam ze wszystkim tam sama na ławeczce. Zdziwił się, że byłam na ulicy X. Zapytał czemu się zdenerwowałam i coś zaczął tłumaczyć ale mu przerwałam i powiedziałam, że już wystraczy, że ja już nie chcę tego słuchać więcej, żadnych tłumaczeń i wyjaśnień dlaczego nie możemy być razem. W lokalu zamówił mi zimową herbatę, był taki jak bardzo rzadko bywa- bez tych swoich skorupek, żartów za którymi się zazwyczaj ukrywał. Rozmawialiśmy o jakiś rzeczach. Potem zabrał mnie jeszcze na obiad. Rozmawialiśmy o domowej pizzy i tak niespodziewanie powiedział:
- to będziesz przyjeżdżała po pracy robić nam pizzę a potem pojedziesz do siebie. A, nie, T. jesteś niemiły, jeszcze raz. Przyjedziesz z Wawy, będziesz robiła pizzę, potem do pracy a potem wrócisz tutaj.
Podniosłam wzrok i długo patrzyliśmy sobie w oczy. Uwierzyłam mu.
Znowu. Że będziemy razem, że mnie zabierze, że będę szczęśliwa. W domu zapytał czy zostanę dzień dłużej. Zostałam. A jakże. Na peronie pierwszy raz, sam z się, niepytany powiedział, że mnie kocha. Że jestem czasem niedobra, ale mam coś w sobie, co to niweluje.
Mamy do tego wszystkiego wrócić jakoś w połowie maja. Chciałabym nie myśleć o niczym zanadto, wykorzystać ten czas, skupić się na sobie.
Czemu nie mogę zapomnieć o tym człowieku. Dlaczego bez niego jestem żywym trupem.
Kupiłam notatnik. Chciałabym zapisując w nim same miłe słowa i je czytać w chwilach, gdy psycha mi się sypie. Ale może powinnam raczej zakupić w końcu laptop - mam tylko telefon i tablet a czasem przydałby się laptop.
2. "Bieganie- podsumowanie, dalsze plany"
Podsumowanie krótkie, bo i krótko biegam. Na razie mam za sobą chyba 6 sesji po 20-22 min. Chciałabym biegać tak 3 razy w tygodniu minimum. Wczoraj byłam pobiegać - 20 minut. Kupiłam specjalny biustonosz, taki właśnie do biegania. Drogi, ale było warto. Mam duży biust a ten stanik bardzo dobrze wszystko trzyma i noc się nie trzęsie:D
Wczoraj podałam, że waga pokazała 60,4 kg ale dzisiaj (2 dzień biorę leki) pokazała 61,3 kg! Masakra. Nie wiem czy to po leku już waga skacze, czy może woda zatrzymała się po bieganiu - to był pierwszy bieg od tygodnia. Obserwuję w każdy razie. 62 kg to max i odstawiam. Nie doprowadzę się ponownie do 73 kg. Nie ma mowy.
Ogólnie to też wydawało mi się, że wyglądam już całkiem nieźle z obecną wagą, ale nie... Daleko mi do "ładnie". W ubraniu to jeszcze jako tako, ale jak wczoraj wróciłam z biegów i poszłam jeszcze porozciagac się na macie i zobaczyłam w lustrze ten wylewający się brzuch i grube uda jak u świnki.. Np nie, daleko do ładnie... Zdjęcie z maty z wczoraj, sama prawda, bez ściemy:)
A niżej z innego dnia:
Komentarze
Prześlij komentarz