Przejdź do głównej zawartości

Krótki wpis- dwie piątki

 Wczoraj przebiegłam swoje pierwsze 5 km. A dzisiaj, dodatkowo, waga w końcu pokazała "5" z przodu! Dokładnie 59,6 kg. Dzisiaj pewnie dostanę okres, więc tą wagą powinna mieć raczej tendencje do utrzymania się, bądź spadku niż rośnięcia w górę.

Kupiłam wczoraj, dosyć spontanicznie, pierścionek. Na zdjęciu tak nie widać, ale pięknie się błyszczy i jest bardzo kolorowy.



Ostatnio chodzi mi po głowie, żeby kupić coś drogiego i wartościowego. Ale to fanaberia.... Może w styczniu z okazji urodzin?


Komentarze

  1. Gratuluję!!! Super, że ta 5 w koncu sie pojawiła, zazdroszczę pozytywnie, bo też fajnie musisz teraz wyglądać i się czuć przede wszystkim, lżej:) AanDeRand

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS i 5 km to bardzo ładny wynik, kiedyś może 10km i będzie to 1/4 dystansu maratonu :)

      Usuń
  2. Hej Kochana, dawno nie zaglądałam ale widzę, że nowe hobby się u Ciebie pojawiło z tym bieganiem - super, podziwiam i trzymam kciuki za kolejne rekordy <3. Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie i partnera w porządku (nie nadrobiłam zaległych postów :( ). Trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

7. Krok w tył

 Cześć! Od czasu ostatniego posta, prawie nic nie schudłam. Czasem waga pokazywała 63,3 a zaraz na drugi dzień dokładnie 1 kg, więcej. Dzisiaj 63,6. Mimo, że starałam się jeść mało, nawet bardzo mało. Od takiego jedzenia "bardzo mało" nie schudłam niemalże nic a tylko byłam słaba. Muszę się ogarnąć, na wiosnę chciałabym już te 59 kg. A do lata 53. Ale nie wiem czemu mój organizm jest teraz taki oporny na utratę wagi. Też od roku nie brałam leku na tarczycę, dopiero od tygodnia znowu biorę. Chyba jedyną skuteczną metodą u mnie jest kontrola kalorii - odpowiednia podaż kalorii a to też oznacza, że nie można ich dostarczać zbyt mało.  Poza tym, życie mnie ciągle zaskakuje. Nie wiem, czy pamiętacie, ale zanim weszłam w obecny związek, spotykałam się z mężczyzną dużo ode mnie starszym. Wiem, że to była miłość mojego życia, ale on nie chciał się wiązać, nigdy nie powiedział, że coś do mnie czuje. Ta relacja była przez to burzliwa. Potem zerwałam kontakt, bo już nie mogłam tego wytr

8. Na Pafos wszystko się kończy

Miałam piękny i jednocześnie niepokojący sen. Wchodzę do pomieszczenia, zbudowanego z drewna. Nieco przypomina schron, tylko cały z drewna, zamiast betonu. Nie ma drzwi. Pomieszczenie jest bardzo długie i wąskie. Idę w głąb, mijając po drodze ludzi znanych z różnych miejsc i różnych okresów życia. Wnętrze oświetlają lampy, iskrzące się żywym ogniem- może naftowe? Światło płomieni ociepla ściany. Kiedy dochodzę do samego końca, spotykam rodziców - mamę i tatę. Zdaje się, że wciąż są małżeństwem (rozstali się kiedy miałam jakieś 15-16 lat). Sprzeczają się, nawet mnie nie zauważając. Stwierdzam, że nic się nie zmieniło, oni się nie zmienili. Postanawiam wyjść. Na zewnątrz panuje mrok. Uświadamiam sobie, że jestem na wyspie, która nazywa się Pafos (a Pafos to naprawdę nazwa miasta na Cyprze). Nie do końca wiem, co czuję - trochę wolności, no wydostałam się z tamtego pomieszczenia, ale niebo wygląda jakby zapadał zmrok- jest granatowe, miejscami czarne, podświetla je łuna światła, jakby się

Butelka wody

Hej, dziewczyny. Zamilkłam na trochę, bo nie wiedziałam, co odpowiedzieć na komentarze odnośnie ostatnich dwóch postów, a zwłaszcza ostatniego. Ale spróbuję.  Co do terapii: Na terapię nie chodzę od połowy stycznia jakoś. Pojechałam w styczniu do Łodzi, żeby pożegnać się z terapeutką i to zakończyć- nawet nie mogłam spojrzeć jej w twarz- powiedziałam jej wtedy, że nie mogę już chodzić na terapię, bo terapia jest dla życia a ja już nie chcę i nie dam rady obiecywać, że będę żyć. Wszystko, co już mogłam dla siebie zrobić to już zrobiłam.  To ostatnie zdanie: to wszystko, co mogłam dla Nas zrobić to zrobiłam, ale więcej sama nie zrobię, napisałam wczoraj T. On stwierdził, że też nie zrobi tego o czym mówił, bo sam ze sobą ma jakiś problem. Także, przyjechał, zburzył mój względny spokój, który budowałam przez ostatni rok, upewnił się, że nadal Go kocham i to mu najwyraźniej wystarczyło. Teraz znowu wróci do swojego życia. Jak się czuję, to chyba nie trzeba nic więcej dodawać.  Proszę, nie