Przejdź do głównej zawartości

#88 napad, wstyd, podsumowanie tygodnia

 88 dni do końca odchudzania.


Hej!

To będzie krótki i żenujący wpis z podsumowaniem miesiąca. A tak ono się przedstawia:


Ubiegły tydzień miał by c tygodniem bez ćwiczeń ze skupieniem się na diecie. Jak widać nie tylko to nie wyszło ale jeszcze przytyłam kilogram. Także jestem ledwo przed 60 kg...Dramat.
Od wczoraj miałam wrócić do biegania i biegałam, natomiast z dietą w poniedziałek źle, wczoraj źle i to z napadem jedzeniowym typu fast-food. Rano normalnie zjadłam na śniadanie i drugie śniadanie owsiankę typu "całonocna" a na obiad miałam przyrządzić sos pomidorowy z makaronem. Zanim dojechałam na chałupę to zamówiłam Mcdonalds: 20 nuggetsów, cheesburgery dwa i chikker. Wszystko zjadłam w krótkim czasie, potem opętał mnie silny strach, że już nigdy nie schudnę, że zaczyna mi się jo-jo i spirala myśli. Pierwszy raz poszłam do łazienki i umyślnie zwymiotowałam. Oczywiście nie poprawiło mi to humoru. Wręcz przeciwnie. Czułam się paskudnie i wstyd mi o tym pisać na blogu, który nie promował nigdy takich zachowań. Tyle w temacie.

Dzisiaj wzięłam dzień wolny, bo czułam się od wczoraj wieczora mega wyczerpana. To u mnie specyficzny rodzaj zmęczenia, kiedy subiektywnie odczuwam jakby mi brakowało witamin, jakieś energii, jakby synapsy działały nie tak jak powinny. Nie umiem tego wytłumaczyć. Ale nie tyle czuję zmęczenie fizyczne czy psychiczne, ale to jakby mnie ktoś odłączył od zasilania i jakbym jechała na końcówce baterii. Jest południe. Już mi przeszło. Postanowiłam ogarnąć siebie i kompletny bałagan, który wokół siebie zrobiłam. Wstawiłam już pranie, zaraz pójdzie zmywarka. Wzięłam prysznic, umyłam włosy, zaraz będzie suszenie. Zrobiłam peeling budzi, potem była maseczka. W planach mam umycie kuchni, zrobienie porządku w szafie z ubraniami, kupienie pudełka na dokumenty i posortowanie tychże. Zrobię w końcu ten sos pomidorowy na obiad na dzisiaj i jutro... I zobaczę na co jeszcze wystarczy mi sił i zapału.

Mam też kupon do media expert na 100 zł do wykorzystaniua od 4.09. Postanowiłam kupić nową wagę, bo ta ma już kilka lat i nawet nie wiem czy wskazuje dobrze pomiary.

A tak ładnie jadałam czasem cały dzień, który kończył się fatalnie.








Komentarze

  1. Jeden napad niczego Ci nie zniszczy, może i nawet podkręci trochę metabolizm. Ja kiedyś schudłam po jednym napadzie, a też wtedy miałam efekt plateu. Jeśli już nic, ale to kompletnie nic nie działa to zostaje Ci liczenie kalorii. Czy rzeczywiście jesz tyle ile potrzebujesz, itd. Czasami nawet na zdrowych posiłkach można się przejechać.
    Rozumiem co masz na myśli o wyładowanych bateriach mam w sumie często bardzo podobnie i ciężko wtedy w ogóle nawet myśleć nad czymkolwiek, człowiek robi wszystko bardzo automatycznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja liczę kalorie, zwykle na następny dzień ale jem, jem co zaplanowane a wieczorem zazwyczaj zjadam coś ponadto i już nie jestem w redukcji...

      Usuń
  2. Hmm.. W sumie trochę nie wiem, co napisać, bo z mojej (w sumie dość niewielkiej) wiedzy wynika, że takie napady to albo emocjonalnie albo ze zwykłego głodu, może jednak masz zbyt niską kalorykę jak na Twój tryb życia?
    Bardzo trzymam kciuki, żeby to był jednorazowy epizod z tym wymiotowaniem, tak po ludzku i koleżeńsku proszę Cię, nie rób tego <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Załamka

 Hej, już nie wiem co robić. Od dawna kręcę się w kółko. Co waga spadnie tak poniżej 58 kg tak na drugi dzień (jak dziś) znowu pokazuje 60 kg. I żebym się objadala ale nie. Jem mało. Na pewno poniżej 1000 kcal... Nie jem żadnych słodyczy, nie jestem przed okresem. To aż niemożliwe. Nie wiem już co robić.  Wczoraj zjadłam 2 grahamki, jabłko i małą miskę zupy z warzywami gotowanej na kurczaku.... To przecież nie jest z pewnością nawet 1000 kcal ..

Od początku

 Hej... Postanowiłam posłuchać Arieli i ograniczyć pieczywo do minimum. Nie rozumiem tych skoków wagi. Co zejdę poniżej 59 kg to w jeden dzień wsjakuje z powrotem na 60 kg. Startuję kolejny raz od początku z wagą z dzisiaj 60,65 kg... Postaram się znowu zmniejszać porcje, nie jeść słodyczy/cukru (to akurat wychodzi bardzo dobrze). Co tu więcej pisać. Mam mało energii ostatnio ale tak bardziej z rana. Nie mogę się dobudzić, późno chodzę do pracy. Pod wieczór mi się poprawia. No nic. Mam przynajmniej cel... Wczoraj zobaczyłam swoje odbicie w witrynie sklepowej i znowu była załamka. Niby waga w normie (chociaż na granicy) a sylwetka nic a nic nie jest lekka. I jeszcze ten wielki brzuch jakbym była w ciąży.. próbuję go ukryć pod luźnymi koszulkami, bo cóż zrobić. Do następnego! J.

Luty

 Cześć! Luty mija a raczej już prawie minął bardzo szybko. U mnie kondycja psychiczna pogorszyła się. Będę musiała wrócić do typowych antydepresantów. Przez dłuższy okres brałam już tylko stabilizatory nastroju. Dostałam też lek na sen, bo z tym też było źle. Plusem jest, że zasypiam i nie jem w nocy. W pewnym momencie miałam na wadze już 61,5 kg, ale ostatnio trochę się ogarnęłam. Zeszłam prawie do 60 kg. Jeszcze chwila i znów na wadze będzie ta "5" z przodu. Gdzieś przeczytałam a propos odchudzania, że ważne jest aby nie przeżuwać jak krowa, tj. nie jeść przez cały dzień małych posiłków, bo wtedy często pojawia się wyrzut insuliny. Dlatego ograniczyłam się do dwóch posiłków dziennie. Na razie nie liczę kalorii tylko jem te dwa posiłki z tym, że są to po prostu małe porcje. Przykładowo rano jem kajzerke z warzywami i szynką a potem dopiero obiad około 16:00 i to było 100 gramów makaronu z jajkiem, pomidrokami koktajlowymi i szynką. I to tylko tyle. Wykluczyłam całkowicie cuk...