Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2024

Ten jeden wywalczony dzień!

 Hej! Udało mi się przetrwać dzień na diecie! Około 1400 kcal, czyli tyle ile powinnam jeść, żeby tygodniowo schudnąć około 0,5 kg. Mi to wystarczy. W zasadzie każdy spadek mnie zadowoli. To był pierwszy pełny dzień keto. Dzisiaj, póki co, też się trzymam. Wczoraj nawet nie miałam ochoty na ciastka, które ostatnio ciągle mnie prześladowały. Jednak na keto można być sytym. Poszłam rano pobiegać i to był chyba najgorszy mój bieg. Po raz drugi przekonałam się, że bieganie na czczo to nie moja bajka. Po prostu mi nie służy. Raz, że ubrałam się za ciepło a dwa, że byłam tak słaba, że wracając było mi już tak okropnie słabo. Noc minęła spokojniej. Dzień w miarę ok. Lęki się pojawiły, ale starałam się zająć czynnościami domowymi, trochę poleżałam i to mi pomogło.  Kot dla atencji. Trzymajcie się!

Keto

 Hej! Tak jak wspominałam w poprzednim poście, próbuję diety keto. Dlaczego? Bo chociaż wciąż trzeba liczyć kalorie (cudów nie ma) to posiłki są sycące i zmniejsza się i łaknienie w ogóle i ochota na słodkie. Wczoraj był próbny dzień. Niestety, nie udało się, ale dzisiaj póki co idzie mi dobrze. Przeszukałam nieco internet (głównie tiktoki) i znalazłam kilka ciekawych pomysłów i już dzisiaj coś wypróbowałam. Jak przygotuję więcej posiłków to zdjęcia załączę zbiorczo.  Jestem na zwolnieniu dwa dni, mój stan psychiczny bardzo się pogorszył, to znaczy lęki bardzo się nasiliły. Wczoraj poszłam spać jakoś po 17:00 a wstałam dzisiaj koło 10:00. W czasie snu te lęki bardzo się nasilają, niestety. Jednocześnie jestem śpiąca a z drugiej strony boję się położyć bo wpadam w lęki graniczące z atakiem paniki. Próbuję się czymś zająć ale te wygląda jak sinusoida. O 18:00 mam terapię on-line. Teraz mam co dwa tygodnie 2 h ciągiem stacjonarnej terapii a w te brakujące tygodnie 1 h terapii onl...

Słodkie awokado

 Hej! Oczywiście, że w poniedziałek nie udało się a we wtorek o 8:00 już byłam po pieguskach milky i chrupkach. Drugie opakowanie piegusków wyrzuciłam do kosza. Marna pociecha. Postanowiłam... Skoro nie idzie mi niejedzenie to może zacznę jeść się najadać i być w deficycie i biegać. Czyli próbuję diety keto. Wczoraj zjadłam niskowęglowodanowy obiad. Wypiłam pół filiżanki śmietanki kremówki. A na wieczór sycąca kolacja- jajecznica na boczku ze śmietanką. Dzisiaj też ma śniadanie i drugie śniadanie to samo co na zeszlą kolację plus dwa plastry sera żółtego plus połowa awokado. Przy okazji zobaczcie jakieam słodkie pudełko na awokado z homli:P Podobno bieganie z dietą keto daje fajne efekty więc wracam do biegania. Jestem 5 dni przed okresem. Tani na wadze 59,1 kg. I tak nieźle bo już znowu było 60 kg :(

Chociaż jeden dzień...

Codziennie walczę, oczywiście i oczywiście nie udało mi się wygrać ani jednej walki. Gdyby udało się wytrzymać chociaż jeden dzień. .. Dzisiaj zjadłam: rano owsianka, po południu zupka ala pomidorowa z makaronem, pieczarkami, ciecierzycą, filetem z kurczaka. Na kolację planuję makaron z twarogiem i cynamonem, posypane 2 łyżeczkami cukru trzcinowego. Trzymajcie kciuki, żebym wytrzymała chociaż jeden dzień bez objadania się. Wiem, że moje ostatnie objadania się i niemożliwość wytrzymania na diecie jest na podłożu emocjonalnym. Wiem, co aktualnie dzieje się w moim życiu. Muszę najpierw uporać się z tymi emocjami a odzyskam kontrolę nad jedzeniem .  Powinnam znaleźć czynności zastępcze w miejsce objadania. Na razie będą to: czytanie, pielęgnacja, rysowanie kotków kawaii, sen, półsen ze słuchaniem muzyki. Może xanax? Dostałam nową receptę.. W internecie znalazłam takie coś: Stwórz swoją kartę samokontroli Dopóki czegoś nie zanotujemy, możemy nie zdawać sobie sprawy z tego, co się dzi...

Załamanie

 Jestem załamana. Chyba nigdy już nie uda mi się schudnąć do pożądanej wagi. Już nie wiem co robić. Dzisiaj znowu objadanie się. Czuję taki silny lęk z tego powodu. Czuję jak mi czas ucieka, że najlepsze lata swojego życia będę gruba. Będę nie taka jak chcę. Nie mam już pomysłu co robić. Obwody nie spadają. Nie ma cudów, gdy nie jest się w deficycie...

Do końca września...

 Smutne, że tak wiele dziewczyn przestało pisać. Często zastanawiam się, co u nich słychać, czy są szczęśliwe, czy wręcz przeciwnie. Nie wiem, co robić w tym życiu. Odkąd się przeprowadziłam, nie mam żadnych znajomych, przyjaciół, z którymi mogłabym porozmawiać, wyjść, porobić cokolwiek i żeby po prostu były. Żałuję, że zerwałam kontakt ze znajomymi w Łodzi. Niewiele ich było, ale w pewnym momencie postano wiłam się odciąć i teraz przeżywam tego konsekwencje. Różne mam myśli przez tę niewiedzę, co dalej z życiem. Na nic nie mam ochoty. Przede wszystkim żyć, bo nie wiem co to znaczy żyć. Nie wiem sama kim jestem. Z jednej strony chciałabym niezależności, z drugiej chciałabym, żeby ktoś się mną zaopiekował i jak małym dzieckiem i jak kobietą. Niby mam wszystko a jednak czegoś mi brakuje. 3 lata temu związałam się z narcyzem (diagnoza terapeutki) i ten związek to po prostu relacja. Tak, to typowy związek narcyza z borderline. Nie mogę się uwolnić. Jestem w tym wszystkim coraz bardziej...

Uratowany dzień

Hej! Wklejam trochę zdjęć jedzenia z ostatnich dni. Dzisiaj uratowałam dzień - rano zamiast owsianki kupiłam i zjadłam dwa batony...ale...pominęłam owsiankę, potem zjadłam obiad i lekką kolację, więc bilans wyszedł ładny, mniej więcej tyle, co zakładałam. Nadal walczę z napadami. Trochę ćwiczę, biegam, kiedy mogę. Kanapeczki ze smarowidłem skyr, szyneczką, ogórkiem i warzywa Tutaj też kanapki z szynką, mozarellą i pomidorem Obiad: ziemniaki z białą kiełbasą i pomidorami, w kubku czerwona herbata Tutaj taki wiecie wrap z patelni, dałam chyba mozarellę, szynkę, pomidroki - to wszystko wcześniej podsmażone bez oliwy Kasza kuskus z sosem na bazie fety i łososia Łosoś z kaszą, pomidorki Quinoa z pomidorkami posypanymi bazylią

Uratowana przed napadem

 Kolejne ludziki: Hej, kochane! U mnie nic nowego w zasadzie. W poprzedni weekend byłam jakoś półtora dnia w Gdyni. Trochę odpoczęłam. Powinnam robić sobie co jakiś czas jakieś nawet krótkie wypady. Tabeli nie pokazuje, bo nawet jej nie prowadziłam. W zeszłym tygodniu biegałam tylko raz. Dzisiaj poszłam i poczułam się dużo lepiej. Waga rano, po okresie, pokazała 57,7 kg.  Dzisiaj nawet jestem z siebie zadowolona. Otworzyłam Glovo, wrzuciłam w koszyk zamówienia jedzenie za 70 zł z KFC. Miałam już zaakceptować blik, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam. Poszłam zrobić obiad: placuszki z serka wiejskiego. Wieczorem zjadłam quinoę i do tego pomidorki. A, i rano była owsianka. Razem wyszło jakieś 1300 kcal. Z kalkulatora wyliczyłam, ze powinnam jeść 1400 kcal, żeby schudnąć. To nawet sporo. Wczoraj i dzisiaj zmieściłam się w tej granicy. Jest 22:18, mam nadzieję, że już nic dzisiaj nie zjem. Zaczęłam zabawę z fotografowaniem tych ludzików. Nawet odprężające i trochę człowiek przeno...

Zepsuta pralka

  Hej!  Tym miłym akcentem witam Was po krótkiej przerwie. Chyba osiągnęłam etap jak na obrazku powyżej:) To tak tytułem półżart. Co u mnie... nic nie schudłam, oczywiście. Chociaż posiłki przygotowywałam bardzo smaczne i dietetyczne. Biegam kiedy mogę minimum godzinę lub minimum 5 km. Chciałabym jeden dzień biegać a co drugi wykonywać różne warianty deski i ćwiczenia na hiperlordozę. Postaram się... hah, ostatnio często tak myślę, że się postaram a wychodzi z tego wielkie nic.. Trochę zdjęć ostatnich posiłków: Makaron kokardki z sosem pomidorowym ze świeżych pomidorów z tofu i kiełkami. Kanapki z serkiem kozim, pomidorem, posypane kiełkami. Do tego pomidor, serek kozi, awokado. Makaron kokardki z sosem pomidorowym ze świeżych pomidorów, posypane kiełkami i listkami bazylii.  Jajka z płynnym żółtkiem, chlebek polany olejem lnianym, ogórki i awokado. A to dzisiejsza kolacja. Kromka chleba polana olejem lnianym, awokado i pomidorki. A tu pyszny i szybki obiad. Przepis z tik...