Przejdź do głównej zawartości

Kotek w reklamówce

Myślałam, że nic nie zleci waga za poprzedni tydzień, ale rano się zważyłam - jest już 60,9 kg! Już bym chciała to "5" z przodu, ale to minimum 2 tygodnie. Na początku stycznia chciałam schudnąć do końca marca właśnie tyle, żeby 5 się pojawiła, ale już wiem, że się nie uda, zwłaszcza, że na 28 wypada okres. No nic, i tak jestem zadowolona. Naprawdę. 

Wczoraj byliśmy na obiedzie u rodziny M. Takie spotkanie z okazji imienin taty M. Była też jego siostra z mężem i dziećmi. Ogólnie spotkanie w porządku, jak zawsze. Dawno mnie tam nie było, ostatnimi tygodniami M. jeździł sam. Jego tata chyba widział, że jestem w ogólnie złej kondycji, chociaż starałam się zachowywać naturalnie. Ale do brzegu: jak się ze mną żegnał zrobił coś co mnie zaskoczyło i było jednocześnie miłym gestem. Odsłonił mi dłonią włosy z twarzy i pogładził po policzku.  

Po przyjeździe na chałupę wyszłam jeszcze raz pobiegać. Udało się całe 20 minut bez zatrzymywania! Dla mnie to duże osiągnięcie.

Co mnie jeszcze spotkało. Na Messenger napisała do mnie partnerka mojego taty z informacją,żebym się przypadkiem nie wybierała do nich na Wielhanoc, bo będą już mieli gości:) Miło, zwłaszcza, że się nie wybierałam i nic takiego nie sugerowałam a ostatni kontakt mieliśmy jakoś w grudniu. No ale widocznie postanowili się zabezpieczyć, żebym przypadkiem nie zjawiła się niezapowiedziana. Chyba faktycznie dzisiaj uwierzyłam, że jestem beznadziejnym człowiekiem, moja rodzina mnie nie kocha i nie chce widzieć..to chyba dobitny dowód na to, że jestem beznadziejnym, złym człowiekiem, który nigdy nie powinien się urodzić:) Taki nikomu niepotrzebny kotek w reklamówce, którego wrzuca się do rzeki za młodu, żeby nikomu nie robił problemu. Chyba ktoś zapomniał wrzucić mnie do wody i niestety urosłam. A T. przez telefon powiedział mi pod wieczór, że żałuje, że się ze mną spotkał. Potem mi jeszcze po swojemu nawrzucał jaka jestem okropna i wytłumaczył dlaczego nie można ze mną być. I że sama jestem sobie winna temu wszystkiemu. Mimo, że przez 1,5 roku nie kontaktowałem się z własnej inicjatywy. Mój stan psychiczny leży i szoruje po dnie. Jeśli ktoś chce mi jeszcze nawrzucać jak okropnym, złym człowiekiem jestem to bardzo proszę, to odpowiedni moment:)

Komentarze

  1. Współczuję, że się tak czujesz. Nie zasługujesz na to. Życzę ci, żebyś znalazła w sobie na tyle siły, żeby skupiać się na ludziach, którzy są dla ciebie dobrzy, a wszystkich pozostałych, którzy leczą swoje problemy twoim kosztem, odciąć grubą kreską.

    OdpowiedzUsuń
  2. Musisz mieć trwadą dupę i odciąć najlepiej toksycznych ludzi z otoczenia. Człowiek w chwilach słabości dopuszcza do siebie tych, którzy końcem końców i tak nas skrzywdzą. Pewne rzeczy wydają nam sie normalne dopóki nie spotkamy odpowiednich osób na naszej drodze, tych wiesz, normalnych.
    Kota w worku zawsze można uratować i otoczyć miłością, musi tylko trafić na odpowiednie osoby.
    Trzymaj sie ciepło i idź na przód bo jak zatrzymasz się w poczuciu odrzucenia to Cię to w końcu calkowicie pochłonie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

7. Krok w tył

 Cześć! Od czasu ostatniego posta, prawie nic nie schudłam. Czasem waga pokazywała 63,3 a zaraz na drugi dzień dokładnie 1 kg, więcej. Dzisiaj 63,6. Mimo, że starałam się jeść mało, nawet bardzo mało. Od takiego jedzenia "bardzo mało" nie schudłam niemalże nic a tylko byłam słaba. Muszę się ogarnąć, na wiosnę chciałabym już te 59 kg. A do lata 53. Ale nie wiem czemu mój organizm jest teraz taki oporny na utratę wagi. Też od roku nie brałam leku na tarczycę, dopiero od tygodnia znowu biorę. Chyba jedyną skuteczną metodą u mnie jest kontrola kalorii - odpowiednia podaż kalorii a to też oznacza, że nie można ich dostarczać zbyt mało.  Poza tym, życie mnie ciągle zaskakuje. Nie wiem, czy pamiętacie, ale zanim weszłam w obecny związek, spotykałam się z mężczyzną dużo ode mnie starszym. Wiem, że to była miłość mojego życia, ale on nie chciał się wiązać, nigdy nie powiedział, że coś do mnie czuje. Ta relacja była przez to burzliwa. Potem zerwałam kontakt, bo już nie mogłam tego wytr

Róża

Podałam T. adres z informacją, że jak chce to może przyjechać na herbatę. Niestety nie mógł. Piłsm brandy z colą, oglądając na tablecie mój ulubiony serial - Sześć stóp pod ziemią. Potem pomyślałam, że skoro T. znowu nie może, to spędzę miło czas z kimś innym. Odezwałam się do znajomego. Nie spodziewałam się, że zostawi wszystko i przyjedzie, tak po prostu. Ledwo się znaliśmy.  Powiedziałam żartem, że może przynieść kwiaty, kiedy zapytał z czym ma przyjść. Nie widzieliśmy się 2,5 roku. Nie wiem jak to zrobił, że o północy znalazł kwiat. Byłam mocno zaskoczona, że wystarczyło powiedzieć ot tak a ktoś coś dla mnie zrobi, bez wymówek i tłumaczeń. Że przyjedzie, kiedy tego potrzebuję. Tylko dlaczego nie jest w stanie zrobić dla mnie nic człowiek, którego kocham. Następnego dnia po 11:00 poszłam na ławeczkę na ul. Piotrkowskiej z kwiatem w ręku. Wiedział, że jestem w Łodzi. Czekałam na telefon, SMS, cokolwiek z propozycją spotkania. Dzień wcześniej odmówił, gdy zaproponowałam. I tak czekają

Butelka wody

Hej, dziewczyny. Zamilkłam na trochę, bo nie wiedziałam, co odpowiedzieć na komentarze odnośnie ostatnich dwóch postów, a zwłaszcza ostatniego. Ale spróbuję.  Co do terapii: Na terapię nie chodzę od połowy stycznia jakoś. Pojechałam w styczniu do Łodzi, żeby pożegnać się z terapeutką i to zakończyć- nawet nie mogłam spojrzeć jej w twarz- powiedziałam jej wtedy, że nie mogę już chodzić na terapię, bo terapia jest dla życia a ja już nie chcę i nie dam rady obiecywać, że będę żyć. Wszystko, co już mogłam dla siebie zrobić to już zrobiłam.  To ostatnie zdanie: to wszystko, co mogłam dla Nas zrobić to zrobiłam, ale więcej sama nie zrobię, napisałam wczoraj T. On stwierdził, że też nie zrobi tego o czym mówił, bo sam ze sobą ma jakiś problem. Także, przyjechał, zburzył mój względny spokój, który budowałam przez ostatni rok, upewnił się, że nadal Go kocham i to mu najwyraźniej wystarczyło. Teraz znowu wróci do swojego życia. Jak się czuję, to chyba nie trzeba nic więcej dodawać.  Proszę, nie