Wypiłam wieczorem 3 kieliszki Porto. I dopinając ten trzeci postanowiłam, że jeszcze wyprowadzę kota na spacer. Jakoś mnie zaczęło odcinać od bodźców zewnętrznych. Usiadłam na kostce przy śmietnikach, to czułam, że powietrze jest mroźne, ale nie było mi zimno w środku. Kot hasał ma i przy drzewie. W końcu doprowadziłam go na górę a sama poszłam do Żaby zjeść hot doga. Już te bodźce słabo docierały i tak stoję i czekam aż zrobią, wydawało mi się, że w ciszy stoję a tu tak podnoszę wzrok na jedną z ekspedientek i ona mi mówi, żebym tego nie brała do siebie,bo sobie tylko żartują. Nawet nie wiedziałam o co chodzi.
Pół nocy płakałam za rzeczy, za które myślałam, że już kiedyś się wypłakałam. Na chwilę przysypiałam i znowu czułam ten głęboki smutek i żal, poruszający od wewnątrz. Dawno nie płakałam z tak czystego smutku.
Jak już zasnęłam, śniła mi się okropna burza z piorunami. Byłam sama w jakimś domu, bardzo się bałam. Potem zrozumiałam, że w tym domu są inni ludzie ale odizolowani, więc poczucie osamotnienia nie zmieniło się. A w tym domu był T. z synem.
Burza to mój strach dzieciństwa. Pewnie terapeutka jakoś by się do tego odniosła, ale sama już chyba też umiem.
Myślałam nad ranem jeszcze, że nie dam rady pójść do pracy. Że przeleżę w rozpaczy pod kołdrą cały dzień, ale gdy budzik zadzwonił to po prostu wstałam. Umyłam zęby i buzię. Ubrałam się, wsiadłam w pociąg. I tak patrzyłam na współpasażerów, że wyglądają spokojnie, znużenie, pewnie jak i ja.
Czasem nie wiem jak daję radę po prostu tak wstać i funkcjonować normalnie. Może wcale nie jestem tak słaba jak o sobie myślę. Kruchą chyba tak, z kruchą psychiką i żywymi emocjami, ale może nie słaba, skoro udało mi się przeżyć już te 30 lat.
Zjadłam zupę na stołówce w pracy, pisząc tego posta a teraz wracam dalej do obowiązków i rytmu dnia roboczego.
Masz bardzo wyraziste sny, pełne symboli. Powiem Ci, że dla Ciebie jak piszesz jest to trauma, a może być to też coś oczyczajacego. Wiesz, tak jak się mowi, ze po burzy zawsze wychodzi słońce. Jest zazwyczaj gwałtowna i straszna, ale przemija szybko.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Na terapii nauczyłam się, że już samo mówienie o swoich myślach i emocjach bardzo pomaga. Na początku, jak mi to terapeutka powiedziała, to nie wierzyłam jej, ale z czasem okazało się, że jednak tak jest faktycznie.
Usuń