Przez kilka dni waga pokazywała już 57,7. Wczoraj poszłam pobiegać po dłuższej przerwie - tylko 4 km. Zamiast pobiec starą trasą z prostą drogą to wybrałam przeciwny kierunek - trochę pobiegłam po uliczkach, których nie znałam, nie wiedząc gdzie jestem w kontekście domu. To też powód krótkiego dystansu, ta niewiedza gdzie się jest. Nie znam swojego miasta a mieszkam tu już długo. Fajnie było poznać nowe miejsca, sporo uliczek wysadzanych drzewami. Pod koniec wbiegłam w lasek, było świetnie, trochę podbiegów pod górkę. Na szczęście wyszłam w miarę niedaleko domu.
Przez cały dzień mało jadłam - nie mam apetytu i nie wiem czy przez nowe leki czy ogólny stan psychiczny. Niestety w nocy się przebudziłam z chęcią na płatki kukurydziane z mlekiem i zjadłam ich dużo. Skończyło się to dzisiaj na wadze 58,4 kg... Beznadzieja. Już mi nie tak łatwo idzie odchudzanie jak kiedyś.
Muszę spróbować w dniu biegania przed snem zjeść białkowy serek wiejski - nie na dużo kalorii a może nasyci do rana.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarze pod ostatnim postem. Jeśli ktoś jeszcze się nie wypowiedział a ma ochotę to zapraszam!
Ps. Ostatnio wychodzę wieczorami poleżeć w lasku - znalazłam polankę z kwiatami i rozmyślam, bo mi tam dobrze i te śpiewajace ptaki- kojące. Albo wychodzenia oglądać zachody słońca. Czasem wracam na chałupę o 22:00.
Bardzo rozumiem Cie tez z tymi wahaniami wagi. Tak jak u mnie pisalas, gdy odchudzalqm sie dosłownie w tym samym roku to waga schodzila doslownie codziennie do czasu wiaodmo, lekkiego plateu, a teraz? Tak jak ty, można nie jeść, jeść zapotrzebowanie kaloryczne 5latka i dupa zbita.
OdpowiedzUsuńA co z twoim obecnym partnerem? Bardzo dużo jest w postach ciebie, samotnej, tak jakby nie było nikogo innego kolo Ciebie już od dawna.
Ten ten temat w moim życiu w ogólne nie został ruszony.. może stąd ta samoizolacja od domu.
Usuń