Hej, w ostatnich dniach znowu średnio z dietą. W niedzielę byłam na długim 4-godzinnym spływie kajakowymi. Było super. Przyroda wręcz bajeczna. Po spływie była obiadokolacja - poszliśmy że znajomymi na a pizzę. Zjadłam 3 kawałki co oceniam ok jak na wyjście do knajpy. Na śniadanie przed spływem nic nie jadłam co było błędem. Zaraz po zakończeniu trasy zjadłam dwa Prince polo. Od poniedziałku staram się znowu wrócić na dobre tory. Zaczęłam też od jakiegoś czasu brać błonnik rozpuszczalny. Nie wiem czy coś pomoże ale trzeba wykorzystać jak już jest. Rano się zdążyłam i było 59,1 kg. A poranek zaczęłam kieosko- w drodze do pracy zjadłam wafelka a w pracy jeszcze spory serek homogenizowany. Ale staram się uratować sytuację. Jest 16:00 a nic więcej nie zjadłam, tylko wypiłam kubek pomidorowej bez dodatków, sam płyn. W domu pewnie zjem już normalnie zupę z ryżem. Ale wczoraj za to był dobry dzień. Zjadłam ha śniadanie pastę z połowy awokado, jajka i oleju lnianego z pomidorami i pietrus...
bo jeden to za mało