88 dni do końca odchudzania. Hej! To będzie krótki i żenujący wpis z podsumowaniem miesiąca. A tak ono się przedstawia: Ubiegły tydzień miał by c tygodniem bez ćwiczeń ze skupieniem się na diecie. Jak widać nie tylko to nie wyszło ale jeszcze przytyłam kilogram. Także jestem ledwo przed 60 kg...Dramat. Od wczoraj miałam wrócić do biegania i biegałam, natomiast z dietą w poniedziałek źle, wczoraj źle i to z napadem jedzeniowym typu fast-food. Rano normalnie zjadłam na śniadanie i drugie śniadanie owsiankę typu "całonocna" a na obiad miałam przyrządzić sos pomidorowy z makaronem. Zanim dojechałam na chałupę to zamówiłam Mcdonalds: 20 nuggetsów, cheesburgery dwa i chikker. Wszystko zjadłam w krótkim czasie, potem opętał mnie silny strach, że już nigdy nie schudnę, że zaczyna mi się jo-jo i spirala myśli. Pierwszy raz poszłam do łazienki i umyślnie zwymiotowałam. Oczywiście nie poprawiło mi to humoru. Wręcz przeciwnie. Czułam się paskudnie i wstyd mi o tym pisać na blogu, który ...
bo jeden to za mało