Ojej, tak dawno nie pisałam, ale powiem Wam, że już wróciłam z urlopu i nie pamiętam nawet, że na nim byłam haha. Po powrocie wpadłam w wir pracy i normalnego życia. Nie powiem odpoczęłam, nawet bardzo, 10 dni na urlop to naprawdę sporo - przynajmniej dla mnie. Zostaną ze mną miłe, wręcz fantastyczne wspomnienia. Jeszcze w osobnym poście poopowiadam jak było i co jadłam. Co do jedzenia właśnie to nie ograniczałam się, ale kuchnia śródziemnomorska jednak jest świeża i zdrowa, ponadto codziennie robiliśmy 25-30 tys. kroków. Także jak zważyłam się po powrocie to okazało się, że nic a nic nie przytyłam.
Teraz wracam z nową energią i motywacją do działania. Odstawiłam jeden z leków i już nie mam takich mini napadów głodu, raczej nie jem po nocach i spadek na słodkie znacznie spadł. Właściwie 2 tygodnie nie miałam nic słodkiego w ustach. Trochę zmieniam strategię i zamiast wstrzymać się, jak to pierwotnie planowałam, od biegania to zaczęłam biegać regularnie i stosować dietę małych porcji. Na razie łądnie to wychodzi. Bieganie idzie mi coraz lepiej, biegam coraz szybciej i mniej się męczę. Staje się to bardziej komfortowe. Jednak ta systematyczność baardzo pomaga i kondycja buduje się dosyć szybko.
Żeby ułatwić przyrządzanie posiłków kupiłam airfryer. Taki ze średniej półki, ale o fajnych parametrach. Myślałam o tym od jakiegoś czasu ale byłam sceptycznie nastawiona. Raz, że mam małą kuchnię i ograniczam zbędne gadżety a dwa, że bałam się, że nie będzie używany. Jestem pozytywnie zaskoczona, bo bardzo szybko można przyrządzić dietetyczne posiłki z ograniczoną ilością tłuszczu a poza tym małe porcje bez konieczności uruchamiania wielkiego piekarnika. I tak jak bym nie robiła chociażby pół bułki pieczonej w piekarniku tak z airfryer mogę sobie na to pozwolić. Czy nawet szybko upiec jedno jabłko. Bardzo udany zakup. Muszę się jeszcze nauczyć równoważyć sport z dietą, bo zawsze miałam z tym problem ile należy jeść, żeby mieć siłę na sport i jeszcze być w deficycie. Poza tym przy uprawianiu sportu potrafi zbierać się woda, budują się mięśnie i to wszystko wpływa na cyferki na wadze. Próbuję mniej się przejmować tym co waga pokazuje a stawiać na małe porcje właśnie i reuglarne bieganie. Póki co z 62-62,g kg spadło na 61,4 - waga z dzisiaj. Nie przywiązuje się jednak do tej liczby, bo mam świadomość, że może wzrosnąć na chwilę przez zatrzymanie wody po bieganiu. Trzeba po prostu przeprogramować głowę, robić swoje i być cierpliwym.
Na razie to tyle. Staram się pisać tyle ile mogę ale czas tak szybko zapieprza.
Dziękuję każdej osobie, która zostawia komentarz. Jestem za to bardzo wdzięczna. Dobrze wiedzieć, że jeszcze ktoś jest obecny w tej sferze blogowej, że też nie poddajecie się, dziewczyny. Mi też udzielacie mega dużo wsparcia.
Jeszcze się odezwę niebawem. Tymczasem trzymajcie się!
J.
Komentarze
Prześlij komentarz