Pafos- dzień pierwszy Hej! Zabrałam ze sobą laptopa, którego kupiłam przed wyjazdem. Po latach nieposiadania w końcu mam normalny laptop. Poranek, pierwszego dnia spędziłam na poszukiwaniu adaptera- niestety zapomniałam zabrać z chałupy. A nie było to łatwo, bo to przecież kraj śródziemnomorski, więc oni tu się z niczym, oczywiście, nie śpieszą. Rano nawet kawy nie było gdzie się napić. A ten sam problem miały dwie kobietki, które spotkałam, bo też pytały gdzie tu się kawy można napić. O 10-:00 to jeszcze wszystko zabite dechami, dopiero przed samym południem miasto zaczyna żyć. Hotel jest ok. Fajnie, że ma balkon. Niewielki, ale zmieścił się stolik z krzesłami i można wypić kawę i posiedzień. Pogoda cudowna! Bałam się, że woda w morzu będzie jeszcze za chłodna, ale nie. Jest wspaniała i ciepła. Cieplejsza niż we wrześniu w Chorwacji! Plażowałam dzisiaj krótko, skupiłam się na spacerowaniu po dłuuuuugiej promenadzie... nie wiem dokąd się ona ciągnie, ale wzdłuż wybrzeża, pewnie do inn
bo jeden to za mało